Wysokoprocentowy trunek o nazwie Machandel produkowano w Nowym Dworze Gdańskim (Tiegenhof) . Była to jałowcówka rozlewana do bardzo charakterystycznych butelek przypominających beczkę z obręczami. Wytwórnię założyła mennonicka rodzina Stobbe w II poł. XVIII w. we wsi Tiegenhof. Receptura Machandla przywędrowała wraz z rodziną Stobbe. Był to trunek produkowany nieprzerwanie, podobnie jak likiery z Miasta, do "wyzwolenia" przez Sowietów. Machandel, pomimo, że nie "miastowy", to jedna w wizytówek Gdańska, taka jak Goldwasser. Obecnie produkowany Machandel, Goldwasser, Krambambuli i kilka innych trunków ma niewiele wspólnego z oryginałami, poza nazwami, czasami kształtami butelek.
W moim posiadaniu znajdują się w tej chwili 4 butelki po tym trunku. Litrowa z resztką etykiety (najcenniejsza), półlitrowa i 2 szt. ćwiartek. Do pełnego zbioru brakuje mi setki i kieliszków o identycznej formie jak butelki.
Z moimi butelkami nie wiążą się żadne pasjonujące historie. Pierwszą kupiłam kilka lat temu na Allegro (bo gdzieżby indziej), specjalnie pojechałam po nią do Elbląga. A trzy kolejne, to nabytek ostatnich dni, tyle, że nie jechałam po nie do Elbląga a na przedmieścia Gdańska. Chociaż chyba w ostatnim nabytku jest pewien smaczek. Otóż butelki w liczbie kilkuset, w tym wiele o proweniencji gdańskiej, zostały wykopane przez eksploratorów w okolicach Bornego Sulinowa. Kto i po co wywiózł, i zakopał puste, stare flaszki? Pewnie nigdy się tego nie dowiemy…
Dziwne to hobby – zbieranie starych, pustych butelek, prawda? Nawet do skupu to się nie nadaje. I jeszcze płacić za nie ciężkie pieniądze…;)
Osoby zainteresowane bardziej tematem Machandla i rodziną Stobbe zapraszam do Akademii Rzygaczy:
Rytuał picia Machandla
Z ciekawostek dodam tylko, że Peter Stobbe, założyciel wytwórni został pochowany na najstarszym mennonickim cmentarzu na Żuławach
A o innych moich pustych butelkach, o mennonitach napiszę jak mnie najdzie wena twórcza ;)
6 komentarzy:
Niech Cię weno tfurczo nie opuszczo Izo, bo tak przyjemnie się Ciebie czyta :)
kórna, to byłem ja, pszekliniak
Co ten % robią z ludzi.
Już nawet tęsknym okiem puste butelki skupują ;))))
a mnie te butelki raczej granaty bez zawleczek przypominają niż beczki... :D
Hag, każdy ma takie skojarzenia na jakie sobie zasłużył ;)))
Ale fakt, do granatów to te flaszki tyż podobne :)
Gdańszczanko, a gdzie informacje o jedynym dystrybutorze na terenie Gdańska tej nawet smacznej jałowcówki? Nic nie wspomniałaś o Johannesie Reinmannie, jego sklepie i knajpy przy Hundegasse 23 (dla niewtajemniczonych dzisiejsza ul. Ogarna) gdzie właśnie przed wojną w owy trunek zaopatrzyć można się było. Choć od rodziny Stobbe nie tylko Machandel pochodził, a i podobno wyborne piwo ich dziełem było. No i likiery...
Ale cieszę się, że poznałem osobę o tych samych zainteresowaniach co ja. A szczególnie, gdy jest w podobnym wieku co ja... a to rzadko się zdarza. :)
Prześlij komentarz