sobota, 24 października 2009

"Deutßche Bauernhäuser" - Klaus Thiede, 1934



Polecam wydawnictwo poświęcone środkowoeuropejskiemu budownictwu wiejskiemu.
Świetne zdjęcia, unikatowe budowle.

Album w formie PDF można pobrać po kliknięciu poniższych linków:


"Deutsche Bauernhäuser" t.I


"Deutsche Bauernhäuser" t. II


Więcej architekturze dawnej można poczytać i o niej porozmawiać na forum.Wolne Forum Gdańsk Zapraszam.

poniedziałek, 19 października 2009

Danziger Chronik im Bilde


Broszurka z 1930 r. zawierająca sporo interesujących wiadomości, ciekawych zdjęć i reklam. Dzięki jednej z reklam wynikła ciekawa dyskusja na temat fabryki AMADA produkującej tłuszcze roślinne. Dyskusja: Wolne Forum Gdańsk - AMADA

Publikację w formie PDF można pobrać po kliknięciu na ten link:
Danziger Chronik im Bilde 1930

Podziękowania dla Rolanda, właściciela pozycji.

czwartek, 15 października 2009

Sztorm 14 X 2009, Nowy Port - Gdańsk



Przez blisko dwie doby trwał na Bałtyku sztorm. Wiele sztormów obserwowałam i przeżyłam mieszkając w specyficznym miejscu i podążając za nimi po wybrzeżu od wielu lat. Tak potężnego w życiu nie widziałam na Zatoce Gdańskiej. I nie tylko ja, bo osoby dużo starsze ode mnie też mówią, że takiego żywiołu nie pamiętają. Wiał północny wiatr którego prędkość w porywach dochodziła do 110 - 130 km/h, fale osiągnęły wysokość ponad 11 metrów a stan morza ponad 10 stopni w skali Beuforta.

W Nowym Porcie wstrzymano ruch statków, zawieszono rejsy promów do Skandynawii. Jednostki cumujące przy nabrzeżach asekurowały holowniki.

O 16 wybrałam się na bulwar pod latarnią morską popatrzeć na żywioł i co nieco sfotografować. Ubrana w sztormiaki i wysokie kalosze. Przezornie zabrałam ciężki, studyjny statyw. Wysiadanie z samochodu sprawiło mi trochę problemów ( wiatr był tak silny, że ciężko było drzwi otworzyć). Widok rozciągający się z końca bulwaru zapierał dech w piersiach. Nie tylko ze względu na wiatr i wodę unoszącą się w powietrzu. Niesamowite, przepiękne i budzące wielki respekt widowisko natury. Fale momentami przelewające się nad latarnią mola wschodniego na Westerplatte. Ogromny huk. Zmieniając obiektyw w aparacie zobaczyłam jak podmuch podniósł ważący kilka kilogramów statyw i rzucił go kilka metrów dalej. Po chwili nakryła mnie fala rozbijająca się o brzeg bulwaru. Zrobiłam jeszcze trochę zdjęć na niżej położonej części nabrzeża, przy miejscu gdzie cumują promy kursujące do Szwecji. I stamtąd już uciekłam po tym, jak woda sięgnęła mi nagle powyżej kolan.
Wróciłam do domu przemoczona do suchej nitki i zmęczona. Za to bogatsza o kolejne przeżycia i kilka zdjęć.

Kocham Bałtyk. Chociaż to bardzo trudna miłość. Ale nigdy się jej nie wyrzeknę.



poniedziałek, 12 października 2009

Nowy Port

Nowy Port - jedyna taka dzielnica


Nieustannie cieszy się - obecnie całkowicie niesłuszną - "sławą" jednej z najgorszych gdańskich dzielnic. Wciśnięty w kąt Gdańska, z dala od betonowych blokowisk i nowobogackich osiedli. Przez stulecia nabierający własnego smaku i zapachu portowej enklawy. Z niesamowitymi tajemnicami i historiami, które nie mogłyby zdarzyć się nigdzie indziej. To właśnie Nowy Port.


Gdyby podróżnik cofnął się w czasie kilka wieków i stanął w miejscu dzisiejszej ulicy Kasztanowej, nogi zapadłyby mu się w piasku wydm i miałby zaledwie kilka kroków do morza. Przebijając się wśród wydmowej roślinności, podróżnik dotarłby do zaledwie kilku domków stojących naprzeciwko Wisłoujścia. Nowy Port zawsze żył w cieniu Twierdzy. Przez dziesięciolecia najbardziej charakterystycznym punktem osady był młyn. Stał w kwartale dzisiejszych ulic Władysława IV, na Zaspę, Strajku Dokerów i Mylnej.

Nawiedzające Gdańsk powodzie zmieniały nadmorski teren. Po jednej z nich zostało duże jezioro, nazwane później jeziorem Zaspa. Pośród gęstych szuwarów z jeziora wypływała mała rzeczka – Warzywód - prowadząca wprost do portowego kanału.

Gdy przeminęła już świetność Cesarza, za rozbudowę portowego siedliska zabrał się pruski król Frederyk II. Za jego czasów narodził się Neufahrwasser – Nowy Tor Wodny, w zamierzeniu konkurencyjny port dla Gdańska.

Powstawały nowe ulice, nowe domy i wielkie budynki z czerwonej cegły, tak charakterystyczne dla pruskiego budownictwa. Dzielnica rozwijała się i tętniła życiem. W przeciwieństwie do wybitnie kuracyjnego charakteru Brzeźna z tłumami sezonowych wczasowiczów, Neufahrwasser tętnił portowym życiem. Wśród zaułków ulic, obok rybackich chat i monumentalnych kamienic, lokowały się knajpy, wśród których można było znaleźć wszelkie możliwe uciechy. Nikt już nie pamięta słynnych niegdyś karczm – Wielkiej i Małej "Balastowej", "Gwiazdy", "Łabędzia", "Pod Złotą Kotwicą", "Przy Trzech Lipach", "Pod Lśniącym Antałkiem" czy "Hotelu de la Concordia".

owy Port był bezpośrednim świadkiem początku II wojny, a gdy ta się kończyła w ogniu walk legło ponad 60 proc. budynków. Wielu dawnych mieszkańców postanowiło nie opuszczać jednak swych domów, zasymilowali i zżyli się z nowymi przybyszami. Przetrwał też klimat dzielnicy. Portowe interesy, porachunki, zemsty i ciemne przyjaźnie zawiązywały się w mrocznych zaułkach coraz bardziej niszczejących kamienic.

Nowy Port kochał swoich mieszkańców, a oni wiedzieli, że to ich miejsce.
- W latach sześćdziesiątych kupa chłopaków, nawet nastolatków handlowała walutą – opowiada pan Mirosław, dziś szef wydawnictwa. – Wielu marynarzy, duża konkurencja to i czasami krew się lała. Obcy, którzy chcieli z nami konkurować, nie mieli czego tu szukać.

Komunistyczna władza postanowiła skanalizować nocne życie Nowego Portu i w miejscu, gdzie dziś stoi sklep "Zatoka", powstał prawdziwy kombinat rozrywkowy – "Wiking". "Disco music, striptease show, beautiful girls", reklamował się dwupoziomowy lokal. Na talerzach gości stygły kotlety schabowe, a portowe dziewczyny wabiły marynarzy w ciemne ulice i do stęchłych mieszkań w gasnących kamienicach. Wśród nich prym wiodła słynna Irena, nazywana "królową portu".

Na "patelni", placu obok Wikinga, jeszcze w latach osiemdziesiątych można było spotkać równie słynnego "Białego Murzyna", o czerwonej cerze i długich jasnych blond włosach. To on najbardziej wyróżniał się pośród ferajny z dzielnicy. Kto szukał wrażeń naprawdę mocnych, szedł do pijalni piwa "Szkwał". To tam niepisaną zasadą było, że w nieznajomego najpierw rzucało się kuflem, a potem musiał postawić parę kolejek.

- Już pod koniec lat 80. stereotyp bandyckiego Nowego Portu powoli zaczął się kruszyć – opowiada emerytowany policjant pracujący wiele lat w Nowym Porcie. – Wymierali starzy złodzieje i cinkciarze. Włamań i pobić było tyle, co wszędzie. Może więcej było przestępstw powiedzmy, spektakularnych. A to pewnej nocy zniknął cały kiosk ruchu, a to po dachu supersamu grasował podpalacz, który chciał puścić cały sklep z dymem.

Nowy Port inspirował nie tylko amatorów mocnego życia. Popadające w ruinę resztki dostojnych niegdyś kamienic, brukowane kocimi łbami uliczki, krzywe latarnie i twardzi ludzie z niepisanymi zasadami, inspirowały pisarzy. "Mewy" Stanisława Goszczurnego czy "Szczur" Andrzeja Zaniewskiego, niegdyś mieszkańca dzielnicy, doskonale opisują jedyny w swoim rodzaju portowy nastrój i folklor.

Końcówka lat 70. przyniosła Nowemu Portowi nowe bloki, w tym słynny falowiec przy ul. Wyzwolenia, który idealnie zepsuł widok na Gdańsk z Westerplatte. Jezioro Zaspa zasypały odpady z elektrociepłowni EC, które przy każdym większym wietrze pokrywały czarnym pyłem budynki i mieszkańców dzielnicy. Tuż obok nowych bloków jeździły pociągi towarowe po torach pamiętających jeszcze przedwojenne czasy. Nikt nie pamiętał za to o remontach i rozwoju infrastruktury dzielnicy.

Mieszkańcy wciąż lubili jednak swoją enklawę. Pasjonaci historii zaczęli na nowo odkrywać coraz to nowsze sekrety z bliższej i dalszej historii dzielnicy. Stary browar i dom Richarda Fischera, unikatową rzeźbę ryby na gzymsie kamienicy przy ul. Rybołowców, latarnię morską, która zyskała prywatnego właściciela, zajezdnię tramwajową, nieistniejący już cmentarz, ślady po dawnych pomnikach, łaźnię czy modernistyczno-socrealistyczny Dom Kultury. Każde z tych miejsc czy rzeczy przez lata w milczeniu świadczyło bogatej historii, wpisującej się dzieje Gdańska. Historii, którą wciąż można było dotknąć, zobaczyć, która nie zginęła.

Miłośnicy Nowego Portu na nowo odkryli jego drugie oblicze, znacznie bogatsze i prawdziwsze od ciemnych stereotypów. Do Portu powoli zaczynało też wkraczać nowe życie. Zniknął pociąg towarowy i przestało dymić jezioro-wysypisko. Pojawiły się pierwsze nieśmiałe programy naprawcze, dzielnica otworzyła się na Gdańsk. Doczekała się nawet apartamentowca. Dziś z Nowego Portu widać dźwigi budującej się Baltic Areny. Czy wraz z prestiżową inwestycją i mającą w związku z tym nastąpić rewitalizacją, znikną resztki specyficznego klimatu, którego nie poczuje nikt, kto nie potrafił na dłużej zapuścić korzeni w tym jedynym takim miejscu Gdańska?

Marek Gotard - Trójmiasto.pl

niedziela, 11 października 2009

Otto Kloeppel "Die baüerliche Haus-, Hof-, und Siedlungsanlage im Weichßel - Nogat Delta"



Wręcz kultowa pozycja dla miłośników Żuław i wyjątkowego budownictwa. Egzemplarz niestety niekompletny i trochę poniszczony, ale zawartość i tak fantastyczna.

Tutaj po kliknięciu można pobrać PDF : O. Kloeppel - "Die baüerliche Haus-, Hof-, und Siedlungsanlage im Weichßel - Nogat Delta"

Podziękowania dla Rolanda, za użyczenie broszury do poskanowania.