wtorek, 18 sierpnia 2009

Jelczem "ogórkiem" po dawnych terenach stoczni w Gdańsku

Dzięki Instytutowi Sztuki Wyspa / Fundacji Wyspa Progress i partnerom mamy okazję skorzystać z ciekawej oferty turystycznej i kulturalnej na schyłku tegorocznych wakacji . Przez ostatnie dwa tygodnie sierpnia będzie można zwiedzać tereny dawnej Stoczni Gdańskiej nietypowym pojazdem - autobusem marki Jelcz, zwanym "ogórkiem". Mamy też okazję spotkać się ze sztuką współczesną w siedzibie Instytutu Sztuki Wyspa. Ideą, która przyświeca organizatorom jest chęć pokazania zmieniającego się miejsca, ugruntowania go w pamięci jako miejsca - symbolu drogi do wolności, przywołania do głosu zarówno świadków tamtych wydarzeń jak i artystów.

Jelcz - "ogórek" pod Instytutem Sztuki Wyspa

Najciekawszą atrakcją będzie Subiektywna Linia Autobusowa 2009. Nietypowy środek transportu, to odrestaurowany autobus Jelcz, popularnie nazywany "Ogórkiem", należący od kilku miesięcy do miasta Gdańska. Trasa "Ogórka" będzie miała kilka stałych, oznakowanych przystanków. Zobaczymy min. warsztat Lecha Wałęsy i miejsce w którym przeskoczył mur, bramy stoczniowe, słynną salę BHP. Osoby, które opowiedzą o odwiedzanych miejscach to dwoje zawodowych przewodników Małgorzata Mazur i Jarosław Żurawiński oraz Paweł Zieńczuk - długoletni pracownik stoczni, uczestnik strajków, więzień polityczny.

Subiektywna linia autobusowa może się okazać sporą atrakcją. Zwłaszcza dla turystów, którzy Gdańska i najnowszej historii tak dobrze jak mieszkańcy i pasjonaci nie znają. Ale i gdańszczanie nie związani nigdy z przemysłem stoczniowym mogą przeżyć niezłą przygodę. Zwiedzanie stoczni Jelczem - "ogórkiem" zapowiada się tym bardziej ciekawie, jako że autorzy akcji i przewodnicy deklarują możliwość wybierania i modyfikacji trasy wspólnie ze zwiedzającymi. Zobaczenie na własne oczy jak wyglądają stare budynki pamiętające czasy Stoczni Cesarskiej (Kaiserlische Werf) i Stoczni Schichaua (Schichau Werf), dok, pochylnia, budowa statku mogą być wyjątkowym przeżyciem. Równie interesujące jak opowieści o wydarzeniach i osobach związanych z tym miejscem, dzięki którym żyjemy w wolnej Polsce.
"Ogórek" będzie jeździł pomiędzy 18 a 31 sierpnia. Wyrusza codziennie zza historycznej bramy nr 2 dawnej Stoczni Gdańskiej. Kursuje trzy razy dziennie - o 12:00, 14:00 i16:00. Wycieczka trwa ok. godziny czasu. Bilet - cegiełka kosztuje 8 złotych. Pieniądze uzyskane z biletów zasilą konto Fundacji Wyspa Progress.

W siedzibie Instytutu Sztuki Wyspa pomiędzy 18 sierpnia a 20 września zagości wystawa pt. "20 mgnień wolności". Prace wykonane w wielu technikach wystawiają min. Mirosław Bałka, Anna Baumgart, Grzegorz Klaman, Grupa Twożywo.
"Obrazy, instalacje, prace video, obiekty w zróżnicowany sposób powiązane tematycznie z refleksją nad demokracją, wolnością słowa, przestrzenią publiczną, rynkiem i religią w kilku przebłyskach naświetlą polski krajobraz." - piszą realizatorzy wystawy w folderze.
Wystawa jest czynna codziennie w godzinach 12:00 - 18:00.

Drugim projektem artystycznym są warsztaty. Odbędą się w siedzibie Instytutu Sztuki Wyspa w dniach 18 - 22 sierpnia. Pracować będzie kilkunastu artystów z kilku europejskich krajów . Warsztatom przyświeca idea ukazania problemu wolności: " Instytut jest ulokowany na dawnych terenach Stoczni Gdańskiej - w miejscu, które stało się symbolem końca reżimu komunistycznego w Europie Wschodniej. Na ten rok przypadła 20-ta rocznica walki o wolność we wschodnich krajach. To właśnie wolność jest dla nas najważniejsza i może przybierać wiele różnych form. Naszym celem jest pokazanie publiczności jak istotne jest próbowanie i poszukiwanie wolności w życiu codziennym."
Uczestnicy warsztatów zaprezentują swoje prace publiczności 22 sierpnia.

Szkoda tylko, że cała inicjatywa zaistniała u schyłku sezonu turystycznego, a nie na jego początku. Ale i tak należy się pochwała organizatorom za ciekawą inicjatywę. Dzięki niej wiele osób będzie mogło dosłownie i metaforycznie dotknąć miejsc, które zmieniły historię.

Dodaję kilka zdjęć z dzisiejszego dnia:


Początek wycieczki



Paweł Zieńczuk prezentuje dziennikarzom archiwalne zdjęcia



Dok stoczniowy


Zdjęcia pochodzą z inauguracyjnego przejazdu "ogórka" po terenie stoczniowym, który odbył się w południe, 18 VIII. W kursie i zwiedzaniu uczestniczył szef Instytutu Sztuki Wyspa i artysta - Grzegorz Klaman, przewodnicy i prezydent miasta Gdańska - Paweł Adamowicz.

piątek, 14 sierpnia 2009

Kładka na Ołowiankę - kolejny absurd w Gdańsku

Od kilku lat przewija się przez wszelakie media problem połączenia Głównego Miasta z wyspą Ołowianka nad wodami Motławy. Problem podnosi dyrektor Państwowej Filharmonii Bałtyckiej p. Roman Perucki. Filharmonia mieści się na Ołowiance w dawnych budynkach elektrociepłowni. Optującymi za powstaniem kładki jest szefostwo filharmonii, przyklaskujące pomysłowi władze miasta i pewnie garstka melomanów. Poza tym ze wsząd odzywają się głosy sprzeciwu, czasami bardzo dosadne. Argumenty osób i środowisk protestujących przeciwko budowie przejścia nad rzeką są różnorakie - od ekonomii poczynając na sentymencie do widoku kończąc.

Ja też od finansów zacznę. Jak powszechnie wiadomo jest kryzys. Poza tym Gdańsk jest w nieciekawej kondycji finansowej ze względu na budowę stadionu. Cięcia budżetowe dotykają wszystkie sfery życia w mieście. A rzeczona kładka ma kosztować kilkanaście milionów złotych, na które część pieniędzy wyłoży miasto. Resztę Elektrociepłownia gdańska. Miasto, czyli my - jego mieszkańcy, i usługobiorcy EC - czyli również my. Jak słusznie piszą internauci i media, w kontekście dróg nad wodą, brak jest pieniędzy na porządny most łączący ląd z Wyspą Sobieszewską. Obecny to wręcz już antyczna konstrukcja pontonowa w fatalnej kondycji. W momencie jego rozłączania, bądź awarii trzeba nadłożyć min. 40 min by się dostać lub wydostać z wyspy przez most w Przegalinie. Tu proponuję pomyśleć o służbach ratowniczych i ludziach z zagrożeniem zdrowia i życia, a nie o melomanach idących skrótem nad Motławą na koncert.

Kolejne argumenty przeciwko kładce wysuwają środowiska żeglarskie. Motława ze względu na niewielką głębokość w tym rejonie, dawnym sercu gdańskiego portu, nie może przyjmować jednostek o dużym zanurzeniu. Min. dlatego potężne żaglowce, które cieszą oczy wszystkich oglądamy albo na Westerplatte, albo w Gdyni. Ale mniejsze, równie piękne statki i jachty zawijają na marinę przy ul. Szafarnia i na Długie Pobrzeże. Jeżeli zostanie wybudowana kładka, jednostki z masztami wyższymi niż 3 metry już nie będą miały możliwości swobodnie wpłynąć do serca Gdańska. Prześwit ma mieć tylko 3,5 m. Jednostki wyższe będą musiały czekać na otwarcie kładki, co w sezonie turystycznym wydaje się rzeczą wręcz absurdalną. Jeżeli postawi się na pieszych, a przecież dla nich ma powstać ta budowla, to pozostanie oglądanie nowoczesnych łodzi ze składanymi masztami i motorówek. Oczywiście tych mniejszych, bo duży oceaniczny jacht motorowy też się nie przeciśnie pod kładką.

Dyrektor filharmonii twierdzi, że bez kładki żyć się nie da. Ja postawię proste pytanie: Ile osób rocznie bywa w filharmonii na Ołowiance? To chyba żadna tajemnica firmy ile sprzedała biletów. Chodząc w rejonach Ołowianki nigdy nie zauważyłam też tłumów melomanów domagających się skrótu przez Motławę.

Pozostaje jeszcze kwestia panoramy Gdańska w tym miejscu. Widok, który jest wręcz ikoną znaną od setek lat z obrazów, rycin, zdjęć zostanie zaburzony i zniszczony. Utracenie go na rzecz zaspokojenia megalomanii dyrektora filharmonii wydaje się niedorzeczne.

Polecam doskonały artykuł prof. Andrzeja Januszajtisa opublikowany w Gazecie Wyborczej. Profesor Januszajtis świetnie wylicza rachunek alternatywnych rozwiązań połączenia z Ołowianką. Ponadto przypomina o dawnych deklaracjach władz Gdańska tyczących się mostów. Oczywiście pisze o historii. I pięknie podsumowuje całą sprawę. Kładka - a gdzie rachunek ekonomiczny?

O kładce pisze również bardzo dosadnie Aleksander Masłowski (twórca Akademii Rzygaczy, przewodnik po Gdańsku) na portalu MM Trójmiasto. Kładka na Ołowiankę i inne wizje

Zapraszam do dyskusji na ten temat na Wolne Forum Gdańsk

niedziela, 9 sierpnia 2009

Jarmark Dominikański - Jarmark św. Dominika, Gdańsk


Skalpy pod Katownią

Jarmark Dominikański odbywający się corocznie na przełomie wakacyjnych miesięcy lipca i sierpnia, jest jedną z najlepiej rozpoznawalnych tego typu imprez w Polsce. Wedle opinii moich znajomych rozsianych po całej Polsce i świecie, jest skojarzeniowo równany jako leitmotiv z krakowskim Lajkonikiem, zakopiańskimi Krupówkami z nieśmiertelnymi misiami i owczarkami podhalańskimi, poznańskimi rogalami św. Marcina, atmosferą Kazimierza Dolnego nad Wisłą i piernikami z Torunia. Jednym słowem, gdański Jarmark Dominikański jest swojego rodzaju ikoną w świadomości mas ludzi.

Jak wygląda ikona A.D. 2009? Wcale nie blado. Wręcz odwrotnie - jest feerią barw. Można przebierać w kolorach wszelkiego rodzaju plastiku, tandety i chłamu do woli. Pod Katownią wiszą peruki we wszystkich kolorach tęczy. Na ul. Długiej znajdziemy prawdziwy arsenał - od kusz po czołgi. Za to pod prawdziwym Arsenałem Miejskim (czyli Wielką Zbrojownią, która jest siedzibą Akademii Sztuk Pięknych) trwa szatkowanie kapusty i marchwi oraz handel tzw. dziełami sztuki. Żeby nie było zbyt bojowo można się zaopatrzyć w przytulaśną podusię z wizerunkiem foki, bądź tańczący kwiat i pójść dalej.

Na ul. Mariackiej cisza i spokój, można swobodnie przejść dosyć energicznym krokiem całą ulicę. Wystawiają się w zasadzie tylko bursztynnicy. Nie ma na przedprożach artystycznych szkieł i ceramiki, którym od dziecka potrafiłam się przyglądać godzinami.

Z Mariackiej już tylko kawałeczek do rejonu, który w trakcie Jarmarku stawał się "Perskim Targiem". Miejsca, gdzie gromadzili się kolekcjonerzy, zbieracze, antykwariusze, pasjonaci i oglądacze. Od kilku lat, ten aspekt imprezy przechodzi kryzys. Ten rok jest chyba gwoździem do trumny. Handlarzy jak na lekarstwo. Pozostały "antyki" rodem z Azji, albo pojedyncze stoiska i autentyczne przedmioty oferowane za astronomiczne kwoty.

Nikomu nie bronię kupowania bohomazów, magicznych ściereczek, czarodziejskich szatkownic, plastikowych wiatraczków, pseudo peruk i gadżetów z muszelek importowanych z bardzo daleka. Tylko gdańskie Główne Miasto w moim mniemaniu nie jest miejscem na tego typu asortyment. Miasto, które aspiruje do tytułu Europejskiej Stolicy Kultury marnie się prezentuje ze stoiskami oferującymi tego typu towary w "strefie prestiżu". Identyczny towar można znaleźć np. przy wejściu na plażę w Dębkach. Tyle, że wioska Dębki nie jest miastem z tysiącletnią historią i ambicjami. W nadmorskich wioskach ożywających tylko na czas sezonu handel dmuchanymi cudakami, plastikowymi halabardami i innego rodzaju dobrami doczesnymi marnej jakości mniej razi.

Szkoda że władze miasta nie potrafią usankcjonować zakresu asortymentu i sposobu jego podania chociaż w najważniejszych punktach. Jak wytłumaczyć gościom z innych rejonów świata obecność straganów z tymi cudami w sąsiedztwie znamienitych budowli wymienianych w renomowanych przewodnikach?

Jak dobrze, że jeszcze można po obejściu jarmarku udać się na kultowe lody "Miś"...Chociaż one nie są chińskie i plastikowe. I smakują tak jak "dawno, dawno temu".

Historia samego jarmarku sięga setki lat wstecz.Został ustanowiony bullą papieską, przez Aleksandra IV w 1260r. Był organizowany przy okazji odpustu, którego użyczał pobożnym mieszczanom i przyjezdnym św. Dominik. Jarmark był imprezą handlowo - kulturalną w trakcie której można było nabyć towary najwyższej jakości zwożone ze wszystkich zakątków świata i zobaczyć występy sławnych artystów.


Arsenał na ul. Długiej


Szatkowanie kapusty pod Arsenałem Miejskim (Wielką Zbrojownią)


Przytulanki, ul. Długa


"Dzieła sztuki" pod Wielką Zbrojownią - siedzibą Akademii Sztuk Pięknych

O Jarmarku Dominikańskim na Wolne Forum Gdańsk

niedziela, 2 sierpnia 2009

Fasada Foto Projekt - pisze Fakt Trójmiasto


Czyli jak zostaliśmy ideowymi idiotami:

(...)Ale dwóch ideowych idiotów postanowiło wypowiedzieć wojnę tej samowolce. Jeździli po Gdańsku fotografując poprawki, które ich zdaniem szpecą architekturę. Potem z plikiem 200 zdjęć złożyli donos do miejskiego konserwatora zabytków (...)

Źródło - Fakt 31 VII 2009, dodatek Trójmiasto Polecam całość, chociaż wersja elektroniczna i tak nie odda wyjątkowego klimatu płachty celulozy opatrzonego winietą na "F".

Na deser kolejne dwa kwiatki:


Gdańsk Oliwa ul. Tatrzańska 5a fot. T. Strug


Gdańsk Wrzeszcz, ul. Jesionowa 12 fot. T. Strug

Jak zwykle zapraszam do dyskusji na Wolne Forum Gdańsk