Bohaterką jest latarnia morska wzniesiona w XIX w.
Widok z wód Kanału Portowego na latarnię morską i Wzgórze Pilotów XIX/XX w.
Warto najpierw rzucić promienie światła na dawniejsze
czasy. Światła nawigacyjne stosowano, od kiedy ludzie zaczęli żyć wg zasady
"Navigare necesse est, vivere non est necesse". Historia światła
prowadzącego bezpiecznie do serca gdańskiego portu jest długa i bogata.
Pierwsze światła palono już w średniowieczu z rozkazu rycerzy Zakonu Szpitala
Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, którzy przy ujściu
Wisły do Bałtyku postawili drewnianą strażnicę.
Po przepędzeniu z Gdańska Krzyżaków miejsce ich
drewnianej warowni przez wieki przekształcało się powoli w potężną twierdzę
Wisłoujście/Weichchselmünde. Twierdzę, o którą niejeden władca próbujący dobrać
się do bogactwa Gdańska pokruszył zęby swoich wojsk. Świateł nawigacyjnych, w
tym najważniejszym dla Gdańska miejscu było wiele. Ich lokalizacja zmieniała
się wraz ze zmianami zachodzącymi w gdańskim porcie, na które kluczowy wpływ
miały przebudowy ujścia Wisły, jak też jej śmiałe, naturalne ruchy.
Latarnia morska w Nowym Porcie, o której będzie mowa w
tym tekście, została zbudowana w latach 1893-1894 r. Do jej powstania
przyczyniła się konieczność techniczna. Natomiast na jej formie zaważył impuls
związany z zamorską, a jakże, podróżą.
Najpierw o prozie portowej, która niejako wymusiła
budowę nowej latarni. Nad Kanałem Portowym/Hafenkanal początkowo stanęła bliza,
wybudowana w poł. XVIII w. Była to cylindryczna, murowana konstrukcja, na
której szczycie początkowo znajdował się żelazny kosz zamocowany na żurawiu,
wypełniony żarzącymi się węglami. Wraz z pojawiającymi się nowinkami
technicznymi węgiel kolejno zastępowano innymi źródłami światła min. gazem,
naftą na elektryczności kończąc oraz wspomagano optycznie.
Bliza pomimo licznych usprawnień i przebudów przestała
spełniać wymogi i oczekiwania użytkowników. Nie pomógł nawet fakt, że jako
pierwsza na bałtyckim wybrzeżu wskazywała żeglarzom drogę światłem
elektrycznym. Jej położenie i możliwość obserwacji wyjścia z portu przez
odpowiedzialne za nawigację osoby były również niezadowalające. Postanowiono
wznieść nową, doskonalszą i piękniejszą wieżę wskazującą drogę do portu.
Tutaj rozpoczyna się zasadnicza część historii latarni
morskiej z Nowego Portu. Zaczęło się od samego pomysłu na jej wygląd. Skąd
wziął się projekt nowoporckiej latarni? Otóż delegacja gdańskich urzędników
udała się na Wystawę Światową odbywającą się w 1893 r. w Chicago. Przy okazji
odwiedzili m.in. niedaleki stan Ohio. W Cleveland nad jeziorem Erie zachwycili
się pięknym, smukłym budynkiem tamtejszej latarni. W owych czasach amerykańska
latarnia nad jednym z Wielkich Jezior była uznawana za jedną z najpiękniejszych
na świecie. Po powrocie do Gdańska oczarowani podróżnicy postanowili zbudować w
Nowym Porcie podobną. W zasadzie postawiono jej kopię. Usadowiono ją na
niewielkim wzgórzu zwanym Górą Pilotów/ Lotsenberg nad kanałem, przy wyjściu z
gdańskiego portu, vis a vis półwyspu Westerplatte.
Rycina przedstawiająca pierwowzór nad jez. Erie w stanie Ohio, USA, XIXw.
Budynek typu wieżowego zbudowany na planie ośmiokąta,
zwieńczony laterną okoloną tarasem i nakrytą kopułą. Budulec stanowi czerwona,
licowa cegła i jasny piaskowiec w podstawie. Zgrabny budynek mierzy od podstawy
do kopuły 28 metrów.
Plan latarni w Nowym Porcie, "Zeitschrift für Bauwesen XLV", 1895
Jednak owe wspomniane 28 m. to nie cała wysokość
latarni. Na jej górze zamontowano kulę czasu. Przeniesiono ją z niedaleko
położonej wieży, wznoszącej się niedaleko Góry Pilotów. Kula czasu to dosyć
popularne w owych czasach urządzenie. Konstrukcja składała się z wysokiego
masztu, systemu lin i ażurowej kuli. Kulę każdego dnia tuż przed południem
podnoszono do góry i punktualnie w południe opadała w dół, po otrzymaniu
sygnału z Berlina. Dzięki temu regulowano chronometry na wszystkich pobliskich
statkach. Widowiskowe urządzenie funkcjonowało do początku lat '20 XX w.
Częściowemu zniszczeniu uległo w czasie jednego ze sztormów. Ze względu na
przestarzałość technologii i upowszechnienie komunikacji radiowej oryginalnej
kuli już nigdy nie naprawiono. Jej relikty natomiast tkwiły na hełmie latarni
wiele dziesiątków lat. Na powojennych zdjęciach widoczna jest połamana kula
czasu opierająca się na hełmie. Sam maszt został zdemontowany dopiero na
przełomie lat '60 i '70 XX wieku.
Latarnia, już bez czynnej kuli czasu, działała nadal
wskazując wejście do gdańskiego portu.
Latarnia i szczątki kuli czasu, 1946 r.
Okiem i sercem latarni stała się 1000 watowa żarówka i
pokaźnych rozmiarów soczewka Fresnela. Tak wygenerowane światło o mocy 20 000 W było widoczne
na 24 km od brzegu. Do dnia dzisiejszego zachował się rachunek z paryskiej
firmy Barier&Fenestre,która wykonała ów układ optyczny.
Żarówka i soczewka Fresnela w laternie
Latarnia ciekawie wpisała się w tragiczną historię 1939
r. Na krótko przed wybuchem II Wojny Światowej niemieccy żołnierze umieścili w
oknie znajdującym się pod laterną stanowisko karabinu maszynowego. Z tego
miejsca jak na dłoni rozpościera się widok na Westerplatte. Ogień skierowany na
Polską Składnicę Tranzytową miał przyspieszyć jej zdobycie i zmuszenie do
kapitulacji załogi. Zamysł się nie powiódł. Polscy żołnierze również mieli z
drugiej strony kanału portowego świetny widok na latarnię, z której ich
ostrzeliwano. Odpowiedzieli pięknym za nadobne. Ślady naprawy wieży po trafieniu z działa
kalibru 75 mm widoczne są do dzisiejszego dnia. Niemcy wycofali się z tej
pozycji. Westerplatte poddało się po 7 dniach morderczej walki.
Ślady po naprawie uszkodzeń powstałych we wrześniu 1939 r.
Praktyczne znaczenie nawigacyjne nowoporckiej latarni,
a i zapewne łut szczęścia uchroniły ją od zagłady w trakcie ofensywy w 1945 r.
Pozostała nietknięta w przeciwieństwie do innych budowli stojących wzdłuż
portowego kanału.
Po zakończeniu działań wojennych latarnia pracowała
jeszcze prawie 4 dekady. Ostatecznie jej światło przestało wskazywać morską
drogę do Gdańska w 1984 r. Oddano wtedy do użytku potężną wieżę kapitanatu
Portu Północnego gdzie zostało zamontowane nowe światło nawigacyjne. Nowoporcka
latarnia ostatecznie wygasła i została zamknięta na cztery spusty. Nieużywany
obiekt stał powolnie niszczejąc. Szczęśliwie, jego usytuowanie przy Kapitanacie
Portu, nabrzeżu promowym, Wolnym Obszarze Celnym i pobliskiej jednostce
wojskowej (przekształconej później w siedzibę Straży Granicznej) uchroniło go
po raz kolejny przed dewastacją i zagładą. Pewne plany adaptacji opuszczonej
budowli miał nawet portowy Morski Dom Kultury. Nic jednak z nich nie wyszło.
Latarnia stała zamknięta na głucho i niedostępna przez
wiele lat.
Jednak kolejny raz uśmiechnęło się do tej wyjątkowej
budowli szczęście. Szczęście wyjątkowe, podobnie jak ona sama. Znalazł się
człowiek, który latarnię postanowił uratować. Notabene mieszkający za Oceanem
Atlantyckim.
W 1999 r. Stefan Jacek Michalak na stałe osiadły w
Kanadzie przedstawił władzom swój pomysł na uratowanie i zagospodarowanie
niszczejącej latarni. Miłośnik latarnictwa, człowiek o wielu zainteresowaniach
i wielokierunkowym wykształceniu wymarzył sobie odrestaurowanie gdańskiego
zabytku. Bynajmniej nie dla li tylko własnej chęci posiadania na własność
wyjątkowego obiektu. Postawił sobie za cel przywrócenie latarni do świetności,
utworzenia w niej prywatnego Muzeum Latarnictwa i udostępnienia zwiedzającym. Udało się!
Latarnia po pieczołowicie przeprowadzonej renowacji
została uroczyście otwarta w 2004 r. Jednak nowemu gospodarzowi widocznie i
tego było mało. Postanowił, wraz z grupą zapaleńców i przy pomocy sponsorów
odtworzyć kulę czasu. To też się mu udało. Od wiosny 2008 r. na hełmie latarni
można podziwiać zrekonstruowaną kulę czasu. Sterowany (już elektronicznie)
mechanizm ją podnosi i opuszcza czterokrotnie w ciągu doby - o 12,14,16 i 18.
Kula czasu, 19 VIII 2010 r.
Fantastyczny zabytek, o arcyciekawej historii został w
marcu 2010r. uhonorowany nagrodą ministerialną przyznawaną przez Generalnego
Konserwatora Zabytków. W kategorii "zabytki dziedzictwa
przemysłowego" jako "zabytek zadbany" nowoporcka latarnia zajęła
III miejsce.
Miesiąc później zasłużona nagroda spotkała samego właściciela i dobroczyńcę
latarni. Decyzją prezydenta RP z dnia 6 IV 2010 r. Jacek Michalak został
odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi. Uroczystość wręczenia odbyła się w sierpniu
tego samego roku oczywiście w Nowym Porcie u stóp zabytku.
Autorka z Jackiem Michalakiem, 19 VIII 2010 r.
Jedyne, co się jeszcze marzy, to iluminacja latarni.
Znając zapał i talenty Stefana Michalaka oraz wszystkich przyjaciół skupionych
wokół tej budowli, prędzej, czy później i to się uda.
Latarnia jest udostępniona do zwiedzania w sezonie
wiosenno-letnim za niewielką opłatą. Zachęcam wszystkich do wycieczki w to wyjątkowe
miejsce. Budynek, jego otoczenie i wspaniałe widoki z tarasu warte są
zapuszczenia się w mocno zapomnianą, ale jakże ciekawą dzielnicę zwaną od
wieków po polsku Nowym Portem, a po niemiecku Neufahrwasser.
Archiwalne pocztówki z wizerunkiem latarni, XIX/XXw.
Przy okazji składam wszystkim moim wszystkim czytelnikom najlepsze życzenia na nowy 2013 rok. Oby wszystkim szczęście tak dopisywało jak portowej latarni.
Mehr Licht!
Źródła ilustracji:
1,5,7,8) własność autorki
2,11) zbiory Moniki Śniedziewskiej-Lerczak
3) Forum Dawny Gdańsk
9) E. Kowalska
4,11,12) Wolne Forum Gdańsk